Wyruszamy wczesnym rankiem, bez śniadania, bo raz, że podłe i patrzeć już na to codzienne, wysmażone na wiór jajko i bułkę z dżemem nie mogę, dwa: dzisiaj polatamy!
Geoglify z Nazca bardzo mnie ciekawią, ale i możliwość polatania małym samolocikiem niezwykle pociąga. Znajomi kilka lat temu tu byli, do dziś pamiętają to latanie i rzyganie sławne rysunki mniej! Podobno loty poranne są spokojniejsze, po południu natomiast wstępujące prądy powietrzne dodatkowo kiwają awionetką.
Lotnisko małe, czekamy obserwując starty i lądowania kolejnych maszyn. Uwijają się jak pszczółki, wszystko doskonale zorganizowane, ale wiemy, ze parę lat temu zdarzyła się tragedia.
W samolociku jest sześć foteli - po 2 w trzech rzędach. Siadam obok pilota, za mną Maciek z Violą, w ostatnim rzędzie Małgosia i Henio