Geoblog.pl    Waldek    Podróże    Indonezja    Rantepao - Tana Toraja
Zwiń mapę
2012
19
wrz

Rantepao - Tana Toraja

 
Indonezja
Indonezja, Rantepao
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15335 km
 
W Rantepao jestem juz dawno po zmierzchu. Dobrze, że czeka tu na mnie Mr. Domingus- profesional guide ;-). Hotel Wisma Emanuel pierwsze wrażenie robi pozytywne, z drugim, i tak już pozostanie, całkiem źle.
Położony w centrum miasteczka, nad brudną rzeczką. Pomimo to brak moskitiery, hałas od świtu do późnej nocy, a najgorszy jest ciągły brak wody, która pojawia się dopiero po wielokrotnych prośbach.
Rano motobajkiem jedziemy wziąc udział w największej atrakcji wypadu do Toraja, w "funeral ceremony". Ma być wyjątkowa bo poświęcona bogatej "nobile class" osobie.
Po drodze mijamy ciężarówki z ludźmi w ciemnych strojach i skrępowanymi prosiakami na pace, a także świnki jadące w charakterze pasażerów przytroczone do motobajków .
W centrum placu, gdzie odbywa sie uroczystość znajdujemy kilka ubitych bawołów. Obok w eksponowanym miejscu stoi wierza, na niej, wysoko, umieszczono trumnę ze szczątkami zmarłego. Ten pan umarl kilka lat temu, ale za zmarłego uznany zostanie i pochowany dopiero podczas tej uroczystości. Poniżej siedzą najbliżsi, umieszczono tu też naturalnej wielkości jego figurę. Jak w muzeum... Tyle, że z drewna.
Wokół centralnego punktu wybudowano zadaszone trybuny skąd goście obserwują uroczystość. Tutej też wręcza sie drobne prezenty i spożywa posiłki przyrządzane na bieżaco z ubijanych zwierzat. Prosiaki mordowane są i patroszone na bieżąco. Pachnie średnio, biedactwa wystraszone kwiczą i usilując zerwać krępujące więzy. Niektorym sie udaje.
Jedna po drugiej docierają nowe grupy gości - niosą podarunki, każda z - witane są muzyka i tańcem w wykonaniu 3 mężczyn przystrojonych w rogi i rytualne stroje. Uroczystość bardziej ma charakter meetingu lokalnej społeczności niż pogrzebu.
Bawołów już dzisiaj zabijać nie będą. Żeby to zobaczyć decyduję przyjechać tu pojutrze . W sumie mają zarżnąć około 60 sztuk. Niewyobrażalne.
Drugi dzień pobytu w Toraja to tzw. program obowiązkowy: oglądamy groty skalne od wieków służace jako grobowce, stare drzewo o białym soku, w którym chowano zmarłe dzieci (nazywają je "mama tre"), także galerię gdzie umeszcza się figury zmarłych. Mamy szczęście obserwować jak windują ważacą ok 50 kg postać na wyskość 15 m posługując się tylko linami. Wracając zaglądamy jeszcze na targ zwierzęcy. Handlują tu bawołam błotnymii i świniami.
Trzeciego dnia wracam jadę zobaczyć jak można ręcznie zabić 60 sztuk bydła , rozebrać ubite sztuki i zagospodarować je jednego dnia. Kiedy przyjechaliśmy rzeż właśnie się rozpoczęła. Byk podprowadzany jest do centralnie umieszczonego, wbitego w ziemię pala i wiązany do niego za nogę. Wtedty "specjalista" unosi byczy łeb do góry i uderzeniem noża podcina mu gardło.
P Krew się leje, niektóre zwierzęta padają od razu, niektóra walczą i trzeba je dożynać. Jeden zrywa się z uwięzi i buchając krwią rusza w kierunku gości oglądających i żywo komentującyh "poświęcanie" bawołów. W tym czasie na na uboczu odbywa się patroszenie, ćwiartowanie i rozdawanie mięsa gościom. Każdemu po sporym kawałku.
60 bawołów nie zabiją. Kończą tę rzeźnię na ok. 25. reszta zostanie sprzedana. Nie czeka ich nic lepszego. Kwestia czasu.
Czy konik i jelonek, ktore też tam widziałem uniknęły unikną losu bydła i świń? Chciałbym, ale w jaki sposób żywe pomogą duszy zmarlego przejść do tutejszego raju? A przecież ta kilkudniowa, niezwykle kosztowna uroczystość odprawiana jest w tej intencji. Niekiedy, w przypadku bardzo bogatych Toraja powtarzana dwu- trzykrotnie. Ceny zwierzat porównywalne są do polskich ale wyjątkowe, białe lub łaciate bawoły
kosztują tyle co dobre auto.
Pouszczam to miejsce uświęcone bólem i krwią zwierząt z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony szacunek dla wierzeń i obyczajów Toraja. Z drugiej... Corrida nie umywa się do tej "funeral ceremony".
Teraz w programie trekking. To znaczy 3 godzinny spacerek lokalnymi dróżkami. Polne ścieżki prowadzą wg. mojego guida tylko na pola, a my musimy dojść w okolice Menuk żeby złapać public transport fo Rantrpao. Wczoraj Domingus pokazał mi jak szybko chodzi. Cwaniak trzydziestoparoletni. Dzisiaj mam ze soba kijki i jedyną już okazję by je użyć. Po kilkunastu minutach facet zaczyna puchnąć, a po godzinie strasznie głodnieje i musimy zrobić godziną przerwę na lunch. Spacerek pomimo upału przyjemny- oglądam wiejskie domy, a także miejce tradycyjnych pochówków w skalnych grotach, które turystom pokazywane bywa rzadko.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Waldek
Waldek Wójtowicz
zwiedził 3% świata (6 państw)
Zasoby: 42 wpisy42 0 komentarzy0 232 zdjęcia232 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
06.08.2008 - 02.01.2009
 
 
28.08.2012 - 04.10.2012