Nocnym autobusem wróciłem do Makassar. Romi przywiózł moje zguby i podrzucił mnie na przystań. Za 150 kr po 20 minutach jestem w oazie ciszy i pięknych plaż. Tak przynajmniej miało być. A jest brudno, miejscami śmierdząco, ale cicho, jak się okaże, tylko do czasu. Pokój nie ma nawet łazienki- w przybudówce dziura w ziemi i baniak ze słoną wodą. Ale kosztuje 100kr co jak na Samalona jest za pół ceny. Co prawda dzisiaj jesyem tu jedynym turystą ale jsk sir miebawem okaze - tylko dzisiaj. Nie pomyslalem, że nadszedł wrekend. Jeszcxe dzisiaj przybyła grupka hałaśliwych studentów. Następnegp dnia ns zrobilo się gęsto. Nsjpierw sir wściekłem, potem jskos mi przeszło. Wypożycxłem maskę i pszedłem w spokoju snurkować. Wiedxiałem, że cały poniefxiałek bede tu sam. I tak było dopukki nie przybyli nowi goście. Okazalo się studenci podczas praktyk i chcą porozmawiać
W rezultacie tej rozmowy wracam do Makassaru za darmo na pokładzie pięknego pinisi! Cieszę się tym jak dziecko!!! Za zaoszczędzone pidniądze postanawiam fundnąć sobie obiad w chińskiej dxielnicy. Łaziłem zaglądałem do widlu lokali i nic. Zaden nie chce się mi spodobac. W koncu znajduje mały warung a w nim najlepsze jak do dzisiaj jedzenieni e