Moim zdaniem zbyt pobieżnie zwiedzamy miasto. Nie wchodzimy do muzeów. Ale atmosferę miasta poczuć można. Masa ludzi na ulicach, na każdym rogu policjant - czasem zupełnie nieuzbrojony, gdzie indziej cała drużyna terminatorów. Namawiam grupę do obejrzenia "Domu kolonialnego" - kamienica w dzielnicy historycznej udostępniona dla turystów. Wewnątrz: patio, tarasy, a od strony ulicy osłonięty ażurowymi okiennicami balkon. Wchodzimy na znajdujący się na wysokości dachu taras. Przed nami, wokół, panorama miasta. Po drugiej stronie rzeki Rimak wysoka góra pokryta kolorowo pomalowanymi domkami. Czytałem, że w ramach programu walki ze slamsami doprowadzono tam wodę i kanalizację. Opuszczamy zabytkowy budynek (należy do uniwersytetu) i przez niewielkie, ale pełne egzotycznych artykułów targowisko (wypijamy tu pierwsze Pisco Sour) idziemy w kierunku mostu łączącego centrum historyczne z dzielnicą robotniczą. Pancerny samochód i wyposażeni w automaty policjanci? żołnierze? strzegący mostu sugerują swym widokiem, że po drugiej stronie bezpiecznie nie jest. Wchodzimy mimo to kilka przecznic wgłąb, ale kiedy uliczny sprzedawca owoców radzi nam ukryć kamery - kupujemy banany i "wycofujemy" się na bardziej cywilizowany brzeg rzeki. Spacerujemy chińską dzielnicą, następnie pilot prowadzi nas na obiad do upatrzonej wcześniej restauracji. Z zewnątrz wygląda jak garaż, wewnątrz jak stołówka robotnicza. Przy stolikach sami tubylcy. Wiem już, że wyżerka będzie wspaniała. Zawsze szukam takich lokali podróżując. W nich podają najlepsze, tradycyjne jedzenie. Zamawiam, ceviche i parihuella de mariscos. Wspaniale smakuje. Zupa z olbrzymim krabem też wygląda imponująco. Wieczorem wyjeżdżamy autobusem liniowym na południe, w kierunku Wysp Ballestas, które wraz z półwyspem Paracas tworzą Reserva Nacional de Paracas, najważniejszy na wybrzeżu Peru rezerwat ptactwa i zwierząt morskich. Przyjeżdżamy nocą, przesiadając się po drodze do oczkujących limuzyn z lat 60-tych i pakując się po siedem osób do każdej. Nocujemy w cichym, czystym i godnym polecenia Hostal Los Frayles. (www.vivatravelguides.com/south-america/peru/the-peruvian-pacific-coast/paracas/paracas-hotels/hostal-los-frayles)
Rano dużymi motorówkami płyniemy w kierunku "peruwiańskiego Galapagos". Po lewej, na skłonie wzgórza widnieje majestatyczny, wyryty przed wiekami w piasku pustyni Kandelabr.
Wokół łodzi harcują delfiny. Wyspy, aż gęsto, obsiadłe ptactwem: kormorany, mewy, pelikany i jeszcze inne, dużo lwów morskich wylegujących się leniwie na skałach i ostry zapach guana, które po dziś dzień pozyskiwane jest w tych okolicach. Wszyscy fotografują - wracamy zadowoleni.